„Stardust” otwiera debiutancki mini album HellHaven „Art For Art’s Sake”, który ukazał się pod koniec ubiegłego roku. Kuba Węgrzyn – gitarzysta formacji – mówi o nim: „Opowiada o dość intymnej strefie mojego życia. Czuję się z nim bardzo zżyty.” Naturalną koleją rzeczy, to właśnie jego poprosiliśmy, aby przybliżył okoliczności powstania i historię zawartą w tekście piosenki.
Utwór „Stardust” zacząłem pisać gdzieś pod koniec roku 2009. Zaczęło się, jak to najczęściej bywa, od melodyki i instrumentarium. Wersja pierwotna powstała bez ścieżki syntezatora /pomysł na syntezator urodził się zaraz przed wejściem do studia/. Trudno jest mi stwierdzić jednoznacznie, co było moją inspiracją, jeśli chodzi o instrumentalną stronę „Stardust”. Gdy zaczynam pisać jakiś utwór, /przeważnie zaczyna się od deszczowej pogody za oknem/ nie wiem, dokąd zmierzam. Po prostu piszę. Utwór rodzi się i sam muszę zadecydować, kiedy powiedzieć „Dość. To jest to”. Szkielet „Stardust” powstał w jedną /deszczową, a jakże!/ noc. Do takiego półproduktu zacząłem skrobać tekst. Nigdy nie byłem dobrym pisarzem. Z tekstem do „Stardust” pomógł mi Bartosz Zaczek /nasz były gitarzysta/, od którego, za jego zgodą, podkradłem pierwsze kilka linijek tekstu. Pisanie zajęło mi trochę więcej czasu niż samo komponowanie. Pamiętam, że oczekując na wenę i pomysły tamtej nocy przydarzył mi się… paraliż senny. Decyzja o tematyce tekstu podświadomie została podjęta. Zacząłem pisać o tejże przedziwnej i od wieków owianej w legendy i tajemnice przypadłości…
Z utworem wiąże się pewna anegdota. „Stardust” zaczyna się od bicia zegara, odgłosów nocy i małej dziewczynki, która opowiada swojej mamie historię z duchem w roli głównej. Mało kto wie, że paraliż senny od wieków był łączony z nawiedzeniem człowieka przez ducha, opętanie. Wielu ludzi podczas paraliżów widziało pojawiające się znikąd postacie, unoszące się przedmioty, obce głosy, szmery, nagłe bicie zegarów, dzwonów… Historia o duchu wypowiadana z ust kilkuletniej dziewczynki z zegarem w tle idealnie wprowadza w ponury klimat utworu i zagłębia w tematykę tekstu. Co ciekawe, „Stardust” w pierwotnej wersji również kończył się tykaniem zegara, lecz podczas masteringu w studiu zadecydowaliśmy, że przeniesiemy go na koniec płyty, aby uzyskać coś na kształt kompozycji zamkniętej dla całego krążka. Efekt wyszedł bardzo ciekawy, gdyż płyta tak naprawdę się nie kończy, a jest zapętlona w czasie…